28 paź 2014

Anturium pod prysznicem :)

Bardzo lubię widok anturium wystającego z naszej wanny :)

Raz na jakiś czas robię mu prysznic w celu odkurzenia liści. Potem stoi w wannie ociekając z wody. Za każdym razem, kiedy wchodzę po coś do łazienki, jestem zachwycona tym nieoczywistym widokiem :)

Fajnie by było mieć łazienkę z oknem i większą ilością miejsca na kwiaty :)

A póki co...




23 paź 2014

Domowy mus jabłkowy...

Lekko kwaskowy, zdrowszy niż kupne dżemy, bardzo łatwy do zrobienia. Idealny do naleśników i na kanapki. Najlepszy na ciepło! :)

Jesienią jabłka są najsmaczniejsze a dodatkowo niedrogie, dlatego raz w tygodniu kupujemy 5 kg owoców i przerabiamy je na pyszny mus :) Ostatnio najbardziej nam smakują przetwory z jabłek odmiany "Koksa". 

Zazwyczaj przygotowując taki mus, dodaję cukier, kilka goździków i nieco cynamonu ale te jabłka najbardziej mi smakują beż żadnych dodatków! :) Póki co zrobiłam kilka słoików bez cukru do zużycia w krótkim czasie. Więcej słoików z cukrem zostanie na zimę.

Składniki:
5 kg niezbyt słodkich jabłek (np. koksa, antonówka, bojken)
opcjonalnie:
łyżeczka cynamonu
kilka goździków
250 - 300 g cukru (można dodać więcej jeśli ktoś lubi słodsze)

Wykonanie:
Jabłka myjemy, obieramy ze skóry, wycinamy gniazda nasienne i wrzucamy do sporego garnka (5 kg owoców z ledwością zmieściło się w pięciolitrowym garze). 
Dodajemy mały chlust wody, przykrywamy pokrywką i stawiamy na najmniejszym palniku. Od czasu do czasu mieszamy.
Kiedy większość jabłek się rozpadnie, biorę tłuczek do ziemniaków i rozgniatam pozostałe kawałki. Chodzi mi o to żeby nie gotowały się zbyt długo.
Gotowy mus przelewamy chochlą do czystych słoików, mocno zakręcamy nakrętkę i stawiamy na niej słoik. Ważne żeby gwint słoika był suchy a nakrętki bez śladów rdzy, czyste i suche. Najlepiej kupić nowe, szczególnie jeśli ktoś ma tendencje do podważania nakrętek nożem ;)
Tak przygotowane słoiki zostawiamy do wystygnięcia.
Jeśli ktoś oceni, że mus jest zbyt wodnisty, to można go trochę pogotować bez pokrywki. Nadmiar soku powinien odparować.

Z podanej ilości owoców otrzymuję 3 litrowe słoiki musu, lub kilka mniejszych (patrz ostatnie zdjęcie).

Dajcie znać czy mus Wam smakował :)





17 paź 2014

Fajny dzień


Skoro poczuliśmy się nieco lepiej a Królewna poszła do przedszkola, postanowiłam wybrać się ze Smykiem na naszą ukochaną Saską Kępę. 

Zaraz po ślubie wprowadziłam się do małej kawalerki męża usytuowanej właśnie na tym osiedlu Pragi Południe. Mieszkaliśmy tam razem aż 3,5 roku. Jest tam klimat :) 
Jak mawia babcia mojego męża - Saska Kępa jest stworzona do spacerów :) Ja również przemierzyłam sporo tamtejszych ścieżek. Bardzo za tym tęsknię i kiedy tylko mam pół dnia wolnego, ruszam w tym właśnie kierunku :) Dobrze, że to tak blisko :)

Dziś nadarzyła się okazja żeby odwiedzić kilka ulubionych miejsc :)

Moja ścieżka biegła przez "nasz" park, czyli Park im. Obwodu Praga Armii Krajowej (OPAK). 

Dziś zaskoczył mnie widok nowego pomnika postawionego w hołdzie żołnierzom i harcerzom walczącym po tej stronie Wisły w czasie niemieckiej okupacji. 
Wygląda jakby stał tu od zawsze...



Jesień jak zwykle zachwyciła mnie kolorami i nie mogłam się powstrzymać przed uwiecznianiem krajobrazu.



Po wyjściu z parku na ulicę Grochowską, zostaliśmy zbombardowani hałasem, który wydawały pędzące auta, autobusy i tramwaje. 

Ten stan nie trwał długo, bo na wysokości ul. Terespolskiej, przeszliśmy na drugą stronę Grochowskiej i podążyliśmy w stronę Kamionkowskich Błoni Elekcyjnych. 

Tu przywitała nas cisza, kanałek z pływającymi po nim kaczkami, piękne drzewa i spore połacie trawy :) 

Wytchnienie dla oczu i uszu :)






Dalej szłam w kierunku ul. Waszyngtona, a następnie plątaniną uliczek kierowałam się w stronę ul. Francuskiej. Umówiłam się jak zwykle na kawę :) 

Dla kawosza nie potrzeba specjalnych pretekstów do wypicia kawy ale dziś biomet był tak niekorzystny, że znalazł się pretekst do wypicia aż dwóch! :) 
Pierwsza z nich w afrykańskiej Cafe Baobab przy ul. Francuskiej. Druga już w zaciszu domowym ;)

W Baobabie jak zwykle klimatycznie, leniwie, sennie i bezpretensjonalnie, a kawa smaczna i niedroga. Za latte zapłacisz 8 zł. Syropów smakowych nie uświadczysz ale cukier powinien być... ewentualnie trzeba się pofatygować po saszetki do baru ;) 

Kącika zabaw dla dzieci co prawda nie ma ale są na szczęście makarony... za którymi można się skryć.

Riko i makarony

No ale ile można się ukrywać?! Toż nawet najcierpliwszy dwulatek (a nie o takim tu mowa), zanudziłby się na śmierć ;)

Riko z mamą

Pora więc wychodzić.


Potem odwiedziłam jeszcze jedno fajne miejsce, o którym napiszę w innym poście. 

Zakupiwszy (w tym fajnym miejscu) kubeczek z melaminy i masking tape, biegłam do autobusu żeby zdążyć do przedszkola na umówioną godzinę zwaną "po obiedzie" :)

Po odebraniu Jagny i powrocie do domu zrobiło się nieco sennie... Królewna ledwo mogła mówić, a oczy same się zamykały... nie przeszkodziło to jednak w zrobieniu dwóch prac. Przecież trzeba było wypróbować nową masking tape ;)


Smyk w tym czasie ćwiczył :)


A Królewna - po narysowaniu księżniczki,


i jeszcze dwóch innych oraz ozdobieniu pracy taśmą, 


położyła się na chwilkę....


i zasnęła... 

pozostali także :) 


Kurtyna!

14 paź 2014

Złota Polska jesień…

W ostatnich dniach z powodu przeziębienia, cieszymy się nią tylko zza okien. 

W czwartek było tak ciepło, że postanowiłam otworzyć okna i wpuścić do domu trochę powietrza. 

Leżąc z Jagną na łóżku patrzyłyśmy na bezchmurne, niebieskie niebo i złote liście klonu na jego tle. Na drzewo przylatywały w swoich sprawach rezolutne sikorki. 

Z pobliskiego podwórka przedszkolnego dobiegały radosne okrzyki dzieci. 

Było tak miło :-)








Urok starych dzielnic - budynki z cegły; stare i lekko zaniedbane podwórka; stare klony, lipy, graby, kasztanowce; sąsiadki dbające o kwiaty w swoich ogródkach, na parapetach i w pamiętających lata pięćdziesiąte donicach.





W pobliżu park, szerokie chodniki a niektóre wąskie i wyboiste. 

Powoli powstają klimatyczne kawiarenki. Mnie też marzy się jedna.

Większość osób mieszka tu od wielu lat i nie są dla siebie anonimowi. 

Pokochałam to miejsce. Jedno z podwórek… na Grochowie.


8 paź 2014

Na powitanie

Witajcie!

Chciałabym dzielić się z Wami kadrami z życia naszej rodziny, które mnie zachwyciły lub w jakiś sposób poruszyły. Mogą pojawić się relacje z podróży, wypadu do muzeum, z targów polskiego designu albo z wystawy ceramiki użytkowej. Czasem pojawi się fajny przepis a czasem opis/fotorelacja metamorfozy jakiegoś mebla.

Dzięlę się tym pięknem z Wami i mam nadzieję, że znajdziecie tu chwilę wytchnienia.






p.s. zdjęcia robione przeze mnie lub przez mojego męża, amatorsko.