23 lip 2015

Letnia burza

Coś, czego nikt nie lubi ale gdy tak wisi w powietrzu przyklejając ubranie do ciała i zabierając oddech, zaczynamy jej oczekiwać z utęsknieniem.

Dziś mieliśmy rodzinny piknik w cieniu olbrzymiego dębu, którego pień mogłoby objąć (trzymając się za dłonie) czterech mężczyzn. Było miło, choć z każdym kwadransem powietrze stawało się coraz cięższe. Kiedy chmury typu "kowadło" (jak fachowo określił mąż), zbliżały się w naszym kierunku, upał stawał się nie do zniesienia. Dzieci ledwo żyły, a my też nie lepiej. Wróciliśmy więc do naszego niewielkiego pokoju i po spłukaniu z siebie potu, czekaliśmy na burzę. Dzieci garnęły się do okna żeby oglądać zmieniające się niebo. Usiedli na szerokim parapecie z lastryko i patrząc na widowisko za szybą, objadały się borówkami.
Wreszcie zaczął padać deszcz. Szerzej otworzyliśmy okno w oczekiwaniu odświeżającego powiewu. Dzieci szybko się zregenerowały i szaleją, a my dalej funkcjonujemy w zwolnionym tempie. Tak to bywa z letnimi burzami, że odświeżają krótkotrwale a i to nie zawsze jest odczuwalne w budynku ;)

Pozdrawiam Was z Dębowca pod Jasłem i życzę dobrej aury, gdziekolwiek jesteście!