24 sty 2015

Urodziny

Świętowałyśmy z bratową urodziny! :)

Zabrakło świeczek z odpowiednimi cyferkami, więc trzeba było zrobić świeczki DIY (a raczej cyferki DIY).

W roli tortu wystąpiła pyszna beza Pavlova, upieczona wg tego przepisu. Warto wcześniej przeczytać porady "jak upiec idealną bezę".

Tę naszą zrobiłam z bitą śmietaną i pestkami granatu - polecam! :)

Jak Wam się podoba?







22 sty 2015

Wizytowo - sentymentalnie

Z okazji Dnia Babci i Dziadka, udaliśmy się w miniony weekend do Czerwińska nad Wisłą. Na Czerwińskim cmentarzu nawiedziliśmy groby babć, dziadków, prababć i pradziadków z mojej rodziny. Następnie udaliśmy się w okolice Czerwińska do mojej jedynej żyjącej babci :)

Dla mnie to szczególne miejsce...

Zachęcam Was do jednodniowego wypadu w te strony. Jest to gmina bardzo malowniczo położona nad samą rzeką. Odległość od Warszawy, to ok 70 km w stronę Płocka.

Zdjęcia z Czerwińska z pewnością jeszcze się pojawią :) Dziś tylko kilka z cmentarza oraz kilka z domu i obejścia babci.

zbieramy gałązki z szyszkami

Wisła widziana ze skarpy, na której znajduje się cmentarz.

Jeden ze starych grobów.

Interesujące porosty.

Zabytkowa dzwonnica.




Drzewo (najprawdopodobniej zasadzone przez dziadka) na tle starej stodoły (pewnie też wybudowanej przez dziadka)

Wielka brzoza zasadzona przez dziadka.

Kokietowanie prababci ;)

Słodziak jaki jest każdy widzi :)

Wszystkim dziadkom życzę dużo radości! :)

Nie zapominajmy wspomnieć naszych bliskich, których już z nami nie ma :)

21 sty 2015

Ostatnie ślady ginących zawodów...

Naprawa akordeonów. Nieczynne co najmniej od dwóch lat.

Pamiętam jak szłam z Saskiej Kępy przez Kamionek na Grochów, żeby obejrzeć nasze obecne mieszkanie. Pamiętam jak przystanęłam w niemym zachwycie, a moje serce drgnęło na widok tego szyldu... zrobiłam wtedy zdjęcie telefonem, a dziś wzięłam aparat i dzielę się tym pięknem z Wami.

To są ślady mijającego czasu, odchodzącej epoki.

Tylko czemuś w oku kręci się łza...

Tu można zobaczyć organmistrza - pana Franciszka Krasnodębskiego, grającego na własnoręcznie wykonanym akordeonie.

Nie wiem czy pan Franciszek jeszcze żyje i czy przekazał komuś swoją wiedzę... mam nadzieję, że tak.





A przy okazji....
Wszystkim babciom i prababciom, 
w dniu Waszego święta,
składam najserdeczniejsze życzenia :)




15 sty 2015

Najulubieńsza ;) kawiarnia na Grochowie


Przedstawiam Wam dziś moją ulubioną Grochowską kawiarenkę "U Krawca Cafe" :) 
W zimie ogródek jest nieczynny - zdjęcia były robione w październiku.

Dawniej mieścił się tu słynny (ponoć) na całą okolicę, zakład krawiecki pana Kuropatwy :) Podoba mi się, że właściciel "Krawca" zostawił stare sosnowe deski na podłodze, a także oryginalną stolarkę okienną i drzwiową. Klimatu dodaje stary stół, stojący w drugim pomieszczeniu pod oknem :) Podobno bardzo wygodny do pracy. A skoro już o tym mowa, to powinniście wiedzieć, że "Krawiec" wygrał plebiscyt, zorganizowany przez portal warszawa.gazeta.pl, na najlepszą w Warszawie kawiarnię do pracy :) Można się domyślać, że Krawiec ma swoich wiernych klientów, którzy intensywnie głosowali :) Wcale im się nie dziwię :)

Zachęcam Was do odwiedzenia tego miejsca. Kawa jest pyszna, ciasta obłędne (koniecznie spróbujcie bezy) a bariści i klientela na luzie. Wszystko dokładnie tak jak lubię :)
A ceny jakie atrakcyjne! Za mniejsze latte (widoczne na zdjęciu) i kawałek ciasta płaci się 16 zł. Obie pozycje po 8 zł(!). Jeśli bywacie w sieciówkach typu Starbucks albo Coffe Heaven, to wiecie, że za taki zestaw trzeba zapłacić ok. 26 zł a ciasta nie są tak pyszne jak u Krawca ;) Za większe latte płaci się 10 zł. Są też podawane dripy, ale nie wiem w jakiej cenie, bo jak do tej pory nie mam odwagi spróbować ;) Podobno drożdżówki mają pyszne. W sumie fajna opcja jak ktoś chce coś do zjedzenia dla dziecka, choć nasza Jagoda pewnie by na to nie poszła ;)

Jedynym minusem dla mnie jest mała przestrzeń wewnątrz lokalu. Obydwa pomieszczenia są bardzo kiszkowate i przez to ciężko się tam wpakować z większym niż "parasolka" wózkiem dziecięcym. Mało jest też miejsc dla mnie najbardziej komfortowych, czyli z widokiem na całość i ścianą za plecami ;) Ale nie przejmujemy się, bo Krawiec ma równie fajny i luzacki ogródek. Głównie z tego miejsca korzystamy :)

Dokładny adres, to Siennicka 3 - między Waszyngtona a Grochowską.














13 sty 2015

Rozterki blogerki ;)

No tak, no tak...

Miały być "kadry z życia" i niby są... tylko... chciałam.... żeby te zdjęcia były bardziej urozmaicone.
Chciałam żeby było więcej zdjęć z różnych wyjść.
No chociażby ze spacerów! ;)

Powiedzcie mi - czy ja marudzę? A może po prostu tłumaczę się przed Wami? :)

Nadeszła też taka myśl, że trzeba się cieszyć tym, co się ma. Życie jest cudne, ale też uczy pokory. Prędzej, czy później, każdego nauczy. Tym bardziej powinniśmy cieszyć się tym co mamy :) To taka myśl na dziś :)

Nasze dzieci są już zdrowe ale pogoda, zaskakująca jak na ten miesiąc, nie pozwala wychodzić na spacery. Do miejsc publicznych jeszcze za wcześnie, bo po antybiotyku odporność osłabiona.

Dziś na chwilę wyjrzało słońce, więc wyskoczyliśmy do pobliskiego sklepu i na huśtawkę. Smyk pierwszy raz się bujał i oczywiście pełen zachwyt :)

Jeszcze pomarudzę, że brakuje mi śniegu tej zimy... i lekkiego mrozu :) Zima jest piękna, kiedy pada śnieg... albo chociaż leży (byle nie zbyt długo, bo wtedy staje się żółty ;) Śnieg odbija wątłe promienie słoneczne i sprawia, że więcej światła wpada do mieszkania. Zauważyliście to? Ja to uwielbiam :) Nie wspominając o ogromnej frajdzie dla dzieci: lepieniu bałwana, jeździe na sankach :)
A najbardziej lubię takie duże płatki śniegu spadające powoli, powoli, powoli... całą noc... aż do rana ;)









1 sty 2015

Stary i Nowy...Rok

Pomimo chorób, udało nam się zorganizować małą domową imprezkę. Jupi!

W tym roku naszym gościem była babcia. Całe szczęście, że zechciała się pofatygować z drugiego końca miasta, bo bez niej pewnie żadnej imprezy by nie było ;) A tak... były przekąski, ciasta, wino musujące w roli szampana, a dla matki karmiącej Karmi z żurawiną ;)

Impreza upływała nam w rytmie salsy - to akurat efekt czytania przez męża ostatniej książki Wojciecha Cejrowskiego. I dobrze! Dzięki temu było inaczej niż zwykle :)

Po ciężkiej nocy, jeszcze bardziej doceniliśmy babcię i jej pomoc w opiece nad dziećmi. Jaka to ważna instytucja! :)

Potem był dalszy ciąg świętowania...

Smaczny obiad, czas na odpoczynek, cieszenie się sobą nawzajem, wieczorna Msza św., chwila refleksji i szybkie wyznaczenie postanowień noworocznych....

Teraz chwila tylko dla mnie i dla Was...

Dzisiejsze czytanie mnie natchnęło...

W związku z tym życzę Wam Błogosławionego Nowego Roku! :)







lakier do paznokci też może wzbudzić podziw ;)



Wczoraj oglądałam zdjęcia z zeszłorocznej imprezy sylwestrowej i nie mogę się nadziwić jak bardzo nasza córa urosła przez ten rok! :)